czwartek, 2 września 2010

Czułośc rzeczy ostatnich

Co by było gdybyśmy wiedzieli, że pewne zdarzenia są ostatnie ? Że już nigdy, nic więcej, ten jeden raz i koniec, nie ma mowy, finalna odliczanka ?
Przedwojenny szlagier rozsławiony przez Mieczysława Fogga "To ostatnia niedziela" był w tej kwestii trochę fałszywy, bo narrator wiedział, że spotkanie jest ostatnim, niedziela niepowtarzalna, miłość skończona. Była to piosenka przy której kobiety popełniały samobójstwo. Przed wojną, oczywiście, bo gdy ta nadeszła i minęła - nikt nie potrzebował juz literackiego wsparcia do wyżej wymienionych czynów. Wtedy do samobójstwa wystarczała tylko rzeczywistość. Urocze to skądinąd, bo czy nadal są utwory, które mają taką siłę rażenia ?
Co by jednak było, gdyby ta ostatnia była przewidywalna, gdybyśmy umieli powiedzieć sobie - ten ostatni raz niech będzie razem innym ?
Kiedy pewnej czerwcowej niedzieli moje poukładane życie zmieniło swój bieg i zaczęło pędzić w dół, bez hamulców i ograniczenia prędkości po górskiej drodze kolejnych lat - ostatni raz trzymałam w reku telefon. To nie był mój telefon, więc napisać powinnam Telefon. Ten telefon, oczywiście, bo przecież inne trzymam do dziś. W angielskim łatwiej : the phone. The. W polskim od razu wkraczają zaimki dzierżawcze : jego, jej, ich i przyznają rzeczom właścicieli, jak przyznaje się miejsca na podium.
A więc nie mój telefon trzymałam, i nie dla mnie przeznaczona była krótka wiadomość na małym ekraniku. Nie moja wiadomość zmieniła moje życie. Oczywiście ten telefon i wcześniej rozbłyskiwał nie moimi wiadomosciami, i nie mój głos rozbrzmiewał w słuchawce, ale to jednak moje życie zmieniło się za cudzym dotknięciem. Nie do poznania zresztą.
Lubię słowo ostatni bo jest w tym jakiś fatalizm, który nie zostawia nadziei.
Bez nadziei łatwiej żyć, przynajmniej oszczędza to rozczarowań.

[ To ostatnia niedziela
dzisiaj się rozstaniemy,
dzisiaj się rozejdziemy
na wieczny czas.
To ostatnia niedziela,
więc nie żałuj jej dla mnie,
spojrzyj czule dziś na mnie
ostatni raz.]

oh, yeah.

3 komentarze:

  1. wiem co to znaczy ostatni raz, i miałam tę świadomość właśnie wtedy, kiedy ostatni był tym ostatecznym.
    Kiedy siedzieliśmy na dworcu kolejowym w P. właśnie przyjechaliśmy nocnym pociągiem z Ełku. I wszystko wtedy było ostatnie, herbata, wyznanie i pocałunek.
    I ja wiedziałam, że już nigdy. I nie było we mnie zgody, ale było uznanie faktu. Że tym razem nie ja decyduję. Że to zdecydowało się za mnie. Że miłość rozbija się o obojętność.
    Że to jest koniec.

    Tyle z tego mam, że po 11 latach wraca w snach. I nie łudzę się żadną nadzieją, po prostu został mi pod powiekami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, a tu akurat w radiu leci Final Countdown, co za zbieg okolicznosci! Do zobaczenia jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czasami coś musi być ostatnie, aby coś było pierwsze
    coś musi się skończyć, aby coś się mogło zacząć

    OdpowiedzUsuń