niedziela, 21 listopada 2010

Poronna próba autobiografii

"Początek 19... - powiedział i wyszedł". Tak zaczęła swoja próbę jedna z nas. W kilkunastu dowcipnych zdaniach zręcznie napisała, dlaczego pisać autobiografii nie ma zamiaru. Reszta pilnie próbowała. W efekcie z lepszym niż ja skutkiem.
Mieliśmy godzinę.
Przeniosłam się z sali, gdzie skrzypienie długopisów wytrącało mi z głowy co lepsze zwroty , do wnętrza, gdzie gromadzenie cudzych słów na półkach skutecznie zabrało mi własne. Drżące ręce, wilgotne czoło, w głowie pomysły, którym nie umiem nadać ciała. Niemoc. Trema. Co się stało z moją sraczką słów, z wyliczankami, monologami, przestawieniami , skrótami i parabolami ? Co mam zrobić z rękami ?
Oddam wszystko za papierosa ! Czy to tylko nikotynowy post wygania mnie na słowną pustynię ? Bezskutecznie próbuję nadgonić ostatnie kilkanaście lat, które zamiast nad kartką spędziłam nad cudzymi mieszkaniami. Biegnę do mety , której jeszcze nie widzę i staję na palcach do flaszki, którą powiesiłam za wysoko. Strach trzyma mnie mocno i zabiera słowa. Strach przed czym ? Zrobiłam to podobno dla siebie. Próba innego, rozwój, intelektualna przygoda, mówiłam, kiedy przyjęli mnie do Szkoły. Na tę rozwijającą mękę.
Strach niech sobie zabiera słowa, a mnie z darowanej godziny został już tylko kwadrans.
Biorę czystą kartkę i piszę :
"Początek: 3 lipca  19...
Pierwszy krzyk. Bardzo chciała oznajmić nim światu swoją niepowtarzalność, ale okazało się, że przed nią ktoś już był. Spóźniła się o dziesięć minut. Zanim zdążyła się dobrze rozejrzeć, miejsce obok było już zajęte.
Ten bolesny brak wyjątkowości miał zostawić jej na zawsze dwie cechy - punktualność i głód. Od tej chwili jej wszystkie zegarki pokazywały południe o jedenastej pięćdziesiąt pięć, a ona dzieliła swój świat na pół. Kocyk w kratkę , miejsce przy oknie, pocztówka z lata i tort bezpowrotnie straciły swoją pojedynczość. Spała krócej, wyjeżdżała dalej, skakała wyżej. Pierwsza siadała przy stole ale zawsze wstawała głodna. Bo kto byłby syty dostając tylko pół porcji ?
Miała brata bliźniaka. "

Ostatnie zdanie kazał mi wyrzucić, bo wszystko było dla nich jasne.
A ja spaliłam się ze wstydu.

3 komentarze:

  1. Dlaczego czytając każdego kolejnego posta u Ciebie mam ciarki na karku???
    Sama nie wiem, pewnie to wina słów, z których wydobywasz całą ostrość i pikanterię...
    Więcej tego chili, proszę.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. punktualność i głód - nie mogłaś lepiej tego nazwać, trafiłaś w sam punkt. Wiem, znam.

    ...i nie pal się ze wstydu, Twoje słowa płoną, to wystarczy.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna śledzę Twoje pisanie, a zadania ze szkoły niekiedy zachwycają. Powiedz mi proszę, gdzie się tego uczysz?

    OdpowiedzUsuń