środa, 29 grudnia 2010

zimowy brewiarz

Polukrowane lodem gałęzie dębu za moim oknem wydają dziwny dźwięk. Dzyń - dzyń, pocierają się wzajem, trzeszczą, dzwonią. Przyszła odwilż. Tylko patrzeć, jak śnieg zamieni się w wartkie strumyki, które bezlitośnie moczą buty, by nad ranem znów zastygnąć w lodowe potoki.
Dzyń - dzyń. Zima. Dziwna tego roku. Przypomina mi dzieciństwo, kiedy z przyjaciółką biegałyśmy po zamarzniętym sopockim parku do utraty tchu, po kolana w białych igiełkach. W śpiących od sezonu kasach na molo podawałyśmy sobie nieistniejące bilety, a mróz nieruchomił nasze palce sztywną klamrą.
Dziwna zima. Nieustępliwa, skuta, w lodowej sukience brnąca, trudniejsza. Od takiej zdążyliśmy się już odzwyczaić. A jednak wolę ją od bezpłciowych, wilgotnych wieczorów, mglistych poranków, brudnej pluchy grudnia, czarnego stycznia, niewyraźnego lutego.
Wolisz konkret ? - zapytałeś dziś.
O tak, wolę jasne sytuacje. Stan oczekiwania nie jest mi stanem łatwym. Wahania, niepewność, przepowiedziane lęki - mam je na co dzień, znane powinny mi być jak księdzu brewiarz, jednak - czemu ciągle tak mi trudno z nimi żyć ?
Zima niech będzie zimą : minus dziesięć, lód, śnieg, ciemność. Amen.
Czy `amen` oznacza : `niech się stanie` ?

2 komentarze:

  1. A ja Cię gdzieś w nocy wypatrywałam na Fb,mailu.Stęskniłam się i chciałam pogadać.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja znieczuliłam się wspomnieniami, lekami na przeziębienie i melatoniną..:( Sen i tak nie przyszedł łatwo, tylko oszukiwałam.
    Stęskniłam się też.

    OdpowiedzUsuń