wtorek, 17 marca 2009
Walka postu z karnawałem
Jeszcze jeden zakręt, mówię, jeszcze ten jeden łuk drogi, szepczę.Jeszcze, cholera, tylko dwieście kilometrów..
Są dni, kiedy zakręty, łuki, koleiny, kilometry i patrole drogówki - mijają mi jak sen złoty.
Są dni, zwłaszcza z tych deszczowych i późnozimowych, kiedy są mi one prywatną golgotą, moją własną Drogą Krzyżową, moim postem.
Dziś, po kolejnych kilku setkach ( kilometrów, psiamać, z n ó w tylko k i l o m e t r ó w ! ) czuję , jakby ten czas postu zaczął mi się wcześniej, jakbym na zmartwychstanie miała zasłużyć długą pokutą, umartwianiem i zadośćuczynieniem bliźnim.
W tym roku coś jest na rzeczy, na rzeczy coś byc musi:
W grudniu, kiedy przyjechała MD2, był już prawie karnawał.
Jeszcze się dobrze karnawał nie zaczął, a tu już tylko, kurważ mać, post.
MD1, MD2 i MC na ferie, T* - do pierwszego szpitala.
Kot nr 3 do mnie.
T* do drugiego szpitala - MD2 do Kanady.
Kot nr 3 leje dalej niż widzi, i gdzie popadnie, a popadnie wszędzie, bo kot już słabo widzi.
T* do nas, Kot nr 2 - na operację.
Kot nr 2 po operacji, T* znów słabo..
Kot nr 1 - ( na szczęscie ) bez zmian, znany autystyk, wszystko mu jedno,choć wiadomo że jak wszystko, to nie jedno.
Na osłodę - jeszcze kryzys.
Kurważ mać, pomyślałam. Mam i takie myśli, one właściwie nieustannie zajmują moja głowę. Takie proste raczej.
Jednak - mogę narzekać, mogę utyskiwać i pomstować na post, ale - mam i karnawał :
MD2 już w Kanadzie, ale była tu z nami szczęśliwa
T* czuje się u nas lepiej niż w szpitalu.
Kot nr 3 co prawda dalej leje, ale przynajmniej ma już swojego Pana, który to usprawiedliwia
Kot nr 2 ma sam ze sobą gentleman`s agreement, że nie będzie zdejmował z głowy `żarówki`, wydłubywał się z ubranka i lizał ran, jeśli mu pozwolę : 1. zdjąc z głowy `żarówkę` i 2. zrzucić ubranko ..
Kot nr 1 - na zachodzie bez zmian.
A ja jakoś znów przejechałam te kilka setek, no i o co ten cały krzyk .. ?
[ps. ta na zdjęciu, to nie Łucja. Nie miałam siły jej focić.]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To może teraz Cookie majac Pana przy sobie, przestanie lać. A co się stało Łucji? Sterylizacja?
OdpowiedzUsuńZapalenie macicy, czyli w efekcie sterylizacja. Wszystko tego samego dnia : tata do nas, ja do Warszawy, Łucja na operację, a Cookie z tej radości to się nawet zdecydowała na coś poważniejszego na sofie.. :))
OdpowiedzUsuńW morde, biedna Łucja, dobrze ze w pore trafiła na stół. Postawcie moze na tej sofie, tymczasowo chociaz, miski Cookie z jej żarciem. Kot nie narobi tam gdzie ma jedzenie.
OdpowiedzUsuńdobry pomysł, spróbuję :)), dzięki !
OdpowiedzUsuń